KLEPSYDRA ŻYCIA: CZĘŚĆ PIERWSZA
Rozdział XII
Czekałem, aż Ever będzie gotowa i ruszymy rozwiesić ulotki ze zdjęciami Sabine i Jacksona. Ever sprężyła się i za kilka minu ruszyliśmy. Droga jak zawsze o godzinie 9 była już lekko zatłoczona. Chciałem jak najszybciej dojechać do tego Biura Rejestracji Osób Zaginionych, zostawić te aplikacje i mieć to z głowy. Nie wierzyłem w to, wolałem razem z Ever szukać ich, myślałem, że tym możemy więcej zdziałać. Zawieźliśmy plakaty itp. do biura. Następnie ruszyliśmy do szkoły, Cała chuczała od plotek w sprawie zaginięcia Sabine i Jacksona. Jedne mówiły, że ich kosmici porwali lub bandyci, inne, że uciekli razem, bo mieli romans. Te ostatnie wzbudziłowe mnie podejrzenia własnego najlepszego przyjaciela, którego teraz tak bardzo brakowało mi. Byłem tak załamany sytuacją, że nie myślałem iracjonalnie.
W szkole rozdaliśmy na przerwie ulotki, rozwiesiliśmy portrety na tablicach ogłoszeń i na tym skończyła się nasza misja tam.
Jak wyszliśmy z niej, musiałem zadzwonić do mamy Sabine- p. Watson. Wybrałem numer i czekałem.
Nagle odezwała się:
- Tak, słucham.
- Dzień dobry, przy telefonie Romano.
- Dzień dobry.
- Jak u państwa?
- Ciężko, sam wiesz, chyba. W sprawie Sabine bez zmian, niestety. A jak ty się czujesz?
- Ciężko mi także. Pomaga mi bardzo Ever. Nie dawno zgłosiliśmy Sabine na listę zaginionych i roznieśliśmy ulotki na terenie szkoły. Jeszcze centrum miasta i okolice państwa domu.
- Już załatwione Romano, Nie mogliśmy siedzieć bezczynnie.
- Rozumiem, także nie potrafię usiedzieć na miejscu. Jakieś słuchy ze strony policji pojawiły się?
- Jak na razie żadnych.- Odpowiada przygnębiona.- Musimy wierzyć i czekać.
- Tak, tyle nam zostało. Dziękuję za wiadomości. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
ciąg dalszy nastąpi ...
Od autorki:
Przepraszam, że tak długo czekaliście. To ze względu barku czasu, by wstawić.
Aktualnie mam napisane XIX rozdziałów i nadal piszę, ale okażę się czy będę jeszcze tu wstawiać.
to tyle. pa. :*