Witajcie!
Dziś wróciłam z Mielna, po trzydniowym pobycie stwierdzam, że jest to maleńkie Las Vegas w Polsce, raj dla młodych ludzi, którzy chcą się dobrze bawić :)
Przed wyjazdem zaopatrzyłam się w kilka nowości, m.in. krem do rąk firmy bielenda. Jest to krem nawilżający, szybko się wchłania, dość przyjemnie pachnie. Podziałał na suche i zniszczone dłonie mojego chłopaka i po trzydniowej "kuracji" wyglądały o niebo lepiej. Cena to jakieś 5 zł, ja kupiłam go w Kauflandzie, ot co :) Zawiera wyciąg z mocznika i lanolinę.
W dużej kopercie dostałam także próbki kosmetyków firmy Johnson's baby. Maleństwa przyszły do mnie po trzech tygodniach oczekiwania. Dostałam krem przeciw odparzeniom (oddam siostrze), krem pielęgnujący, mleczko pielęgnujące oraz łagodny płyn do mycia ciała i włosów.
Przed wyjazdem zakupiłam także dwa kostiumy kąpielowe, neonowy róż kosztował mnie jakieś 35 zł, firma LINDEX, fioletowy z H&M za 20 zł.
Kupiłam także torebeczkę w kolorze miętowej zieleni, NEW YORKER 20 zł.
Moje nadmorskie "zdobycze" to koc z logo THE BEATLES i neonowy pasek za całe 3 zł :)
I na koniec tatusiowe zakupy, oczywiście mój tato jak zwykle nie trafił z rozmiarami, jestem zmuszona sprzedać marmurkowe szorty oraz różową bluzę.
I na koniec, nie chce któraś z Was kupić nowej sukienki z bershki ? (ostatnie zdjęcie)
Jest to rozmiar S, na mnie za mała.
:)