Zamiast garniać chemię i resztę syfu do szkoły na ten tydzień, standardowo robiłam wielkie nic.
Juz nawet przeglądałam kierunki studiów i arkusze maturalne z biologi. Wysprzątany pokój, komputer,szafa.
Nadrabiam zaległości w czytaniu książek. A zeszyty mają za słabe argumenty, żeby się za nie zabrać. Patrzenie w ścianę jest bardziej przekonujące.
chemia, niemiecki, matematyka, historia, angielski, fizyka, biologia. Da fuck. Odpadam.