PROLOG.
- Jakim prawem nic mi nie powiedzieliście?! Wiecie co teraz będzie?! Tak z dnia na dzień?
Nie zgadzam się na to! - krzyczałam w stronę rodziców. - Pomyśleliście kiedykolwiek o moich uczuciach?! Mam tutaj przyjaciół, zainteresowania.. wszystko! A wy tak z dnia na dzień chcecie wyjechać?! Jedźcie sobie sami, ja zostaję! - moje dwa ostatnie słowa skierowane do osób które chciały pozbawić mnie jakiejkolwiek satysfacji, że to mój ostatni rok w gimnazjum. W tym mieście spędziłam całe swoje dzieciństwo, tu się urodziłam, tutaj dorastałam, miałam przyjaciół, chłopaka, najlepsze wspomnienia.
A teraz tak nagle chcą mi to odebrać?! Przez głupią propozycję lepszej pracy ojca?!
Głośno trzasnęłam drzwiami kuchni i szybko, mocno tupiąc nogami wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zjechałam na dół. Objęłam kolana rękami i schyliłam głowę do kolan.
- dlaczego teraz, jak zaczęło wszystko się układać? - myślałam. - Dlaczego teraz kiedy znowu odzyskałam zaufanie przyjaciół?
Dalsze rozmyślanie wydało mi się bezsensu ponieważ i tak wiedziałam, że nic nie zdołam wszcząć w sprawie przeprowadzki. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- kochanie? mogę wejść? - troskliwy i czuły głos mojej mamy.
Wstałam, nacisnęłam na klamkę i od razu rzuciła mi się w oczy twarz mojej ukochanej mamy.
Może i krzyczę na nią, kłócimy się, przeżywamy ciężkie okresy w życiu ale to ona była jedyną osobą która wspierała mnie przez ten trudny czas..
- skarbie, przepraszam cię, że nic nie powiedzieliśmy Ci z ojcem, ale myśleliśmy, że będziesz się cieszyć.. po tym co przeszłaś.. nowe życie, szkoła, nowe szanse na przyjaźń. - mówiła cichym i spokojnym głosem głaszcząc mnie po głowie.
- tak, mamo. Wiem, przepraszam, że na Was tak nakrzyczałam.. ale akurat teraz zaczęło się wszystko układać, jest całkiem inaczej niż tydzień czy dwa tygodnie temu. Jest w końcu dobrze - chwyciłam ją za rękę. Spojrzała na mnie swoimi niesamowicie zielonymi oczyma.
- nie wiedziałam, przepraszam.. - spuściła głowę w dół.
- mamo, ja.. ja.. - nie wiedziałam co powiedzieć. - ja wyjadę z Wami.. ja muszę spróbować od nowa - a więc jednak, powiedziałam to.
Chwila ciszy, a potem nagle szeroki uśmiech mamy.
- jeszcze może da się jakoś to naprawić, możemy spróbować z ojcem uzgodnić z babcią żeby może została z to.. - próbowała łagodzić sytuację.
- mamo - nie dałam jej skończyć - postanowiłam. jadę z Wami, trudno, muszę się z tym jakoś pogodzić - próbowałam mówić to spokojnym głosem jednak po tym co zdarzyło się w kuchni, mój głos dalej się trząsł.
- naprawdę chcesz? - odgarnęła z czoła mój kosmyk włosów, który uciekł mi z kucyka.
- tak. zrobię to dla Valentine. - odpowiedziałam to a zaraz potem przytuliłam się do mamy.
No to zaczynamy! Śnieg pruszy za oknem a ja rozkminiam i wpadłam na pomysł żeby zacząć znowu pisać. Przerwałam z powodu szkoły, ale idzie mi dobrze, mam czas żeby coś napisać więc proszę oto jest! A tymczasem zostawiam Was z prologiem i.. czekajcie na następny rozdział, ukaże się niedługo i będzie bardziej rozbudowany i ciekawszy. Pozdrawiam, liv :)!
Inni zdjęcia: ... itaaan... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) dorcia2700... maxima24... maxima24