najlepsze może i nie jest, ale co z tego? znowu zaczynam mieć wyjebane na wszystko, mam dość. kompletnie nic mi się nie chcę. nie dbam nawet o swoją przyszłość, która i tak będzie beznadziejna. w sumie mam gdzieś to, co się stanie. niech się dzieje co chce i tyle. będzie, co ma być. do szkoły albo pójdę, albo urwę się z lekcji znów. jak już jest dobrze, to zawsze musi się coś spieprzyć, może to ze mną jest coś nie tak? bardzo prawdopodobne.
i kocham Cię, nie masz pojęcia jak bardzo.
głupoty gadam, bo mi odbija, gubię się w tym wszystkim.
<3.