Miała być piosenka a inaczej niż rap się tego nie potrafię.
Jestem nagi, choć w ubraniach.
Nie widzę świata, bo nie ma świata.
Chciałbym siebie odnaleźć.
Nie mam życia, już i jeszcze.
Usunąłem, bo było dla mnie zbyt trudne i bolsne.
Tak, nie radziłem sobie.
Nie wiem czy radzę sobie dziś.
Dla mnie tak naprawdę nie ma już nic.
Odeszłem, zostawiłem, ledwo dycham.
Czy czujecie jeszcze jak słabo oddycham?
Moje wnętrze gaśnie, a ja siedzę i się patrzę.
Myślę czy nie lepiej byłoby bez niego.
Problematycznego wytworu mentalnego.
Ja jestem tworem społecznym.
Wysoce niestabilnym i niebezpiecznym.
Nie skrzywdzony, nie. To przeze mnie.
Niezależnie od tego co zrobię będzie nieprzyjemnie.
Nienawidzę rymów, zaburzają moje życie.
Działam tak by wszytko było przyzwoicie?
Zniose obelgi, obszczerstwa, wyzwiska.
Zniose wszystko jak zawsze.
Znów rozpuszcze się w płytkości i pustocie świata.
Tak jak zwykłem to robić.
Człowiek jak człowiek, lecz beż życia i bez świata.
Leginsy i komputer to ucieczka od własnego piekła.
Tylko ja potrafię napisać coś takiego.
Nie ma ważnych rzeczy, nie ma nic specjalnego.
Rzeczywistość swoistą ucieczką od rzeczywistości.