Właśnie wróciłam do domu, w którym zamiast wiosny czekały na mnie zaspy po kolana. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Zakopałam się pod kocem, zgodnie z otrzymanymi radami, z kubkiem herbaty i książką . I już dawno nie leniłam się tak błogo bez świadomości, że zaraz coś powinnam zrobić.
"...dwa metry pozytywnej energii..."
A drugą część wieczoru spędziłam na poszukiwaniu zdjęć. Okazało się że na dysku nie przetrwały żadne, ale gmail okazał się niezawodny. No i między innymi dopadłam tam zdjęcia z moich i Anny spacerów po Wrocławiu :)
Zawsze warto prosić o świąteczne dodatki ;)