Jestem po 10h w pracy... Jeszcze tylko jutro.
6h łażenia po mieście i rozdawania ulotek + 4h stojąc za stolikiem z gratisami.
Mimo wszystko jestem mega szczęśliwa, że znalazłam robotę. Dwa dni, ale zawsze coś :D
Po 6h snu i 10h w robocie brat się mnie zapytał czy ćwiczymy. Ja się nigdy nie poddaje.
Oczywiście nie było mowy o ćwiczeniach na nogi - ale chętnie dałam mu wycisk na brzuch.
Na silke nie było co jechać - nie mam na tyle siły. Razem z YouTtube zrobiliśmy
MelB 10min brzuch i 8min abs z takim gostkiem <3
Specjalnie się nie zmęczyłam - ale bratu dało to w kość. Faajnie :D Dla mnie to też zawsze coś :)
Pilnowałam by prostował plecy, by nie obciążał szyji - jak trenerka. Booosko *,* - ja tak zawsze z nim i uwielbiam to. :D
Pochwalił mi się też, że nie zjadł dziś ani jednego pączka - ja go zagięłam, że od jakiś 3 lat nie jem a on - no dobra, wygrałaś, ale pochwalić byś mnie mogła. hahaha. To takie urocze. Mimo, że wyglądam fatalnie to mam wrażenie że trochę jestem dla niego motywacją - to jaka jestem silna fizycznie.
A Wy... ile pączków zjadłyście? ;>
Ps; zajrzę do Was jutro bądź pojutrze - bo nwm czy jutro po robocie nie padne
mentalnie jestem z WamI <3