Od lewej: Michał Łapaj, Piotr Kozieradzki, jakiś kurduplowaty karzełek i Piotrek Grudziński... :)
Nie wiem na czym polega fenomen tego bandu ale podbili moje serce szybko i skutecznie. Poznałem ich jakoś na początku bierzącego roku. Ucieszyłem się ogromnie gdy oficjalnym faktem stał się ich koncert w krakowie 9 października. Przed koncertem popędziłem na spotkanie w empiku co zaowocowało oczywiście widocznym powyżej pamiatkowym zdjęciem i podpisami na płycie i wyrwanym plakacie Riverów z gazety z empiku :) no ale cii...
Miałem swoją drogą ogromne szczęście... bowiem w ten sam dzień co kupywałem bilety okradziono mnie w tramwajce 14ce przed bagatelą na 670zł... Szczęście w nieszczęściu moim polegało na tym że bilety kupiłem jakoś w 2h przed kradzieżą a kupywałem 5 biletów na riverów... czyli notabene =200zł ... więc bybym jeszcze w plecy o oddawanie pieniążków znajomym... Bardzo nie przyjemna sytuacja, no ale co zrobić... Rivery zaliczone w każdym bądz razie a koncert sam w sobie zajebiście udany!