"Jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz"
Pierwszy raz powiedziałam "dobrze, że jestem sama". Jest tyle spraw, tyle obowiązków, a tak mało czasu.
Szkoła i praca zajmują zdecydowaną większość mojego czasu. Mogę powiedzieć, że zwyczajnie nie wyrabiam.
To jest jeden na najostrzejszych zakrętów w moim życiu i boję się, że wypadnę z toru.
Plany zmieniają się jak w kalejdoskopie, zegar pędzi z prędkością światła. Nie mam czasu na nic.
Najbardziej boli, że nie mam czasu na fotografię. Wszystko ze mnie uleciało, nie mogę znaleźć wspólnego języka z moim sprzętem,
z pogodą i otoczeniem. Nawet mój photoblog umiera śmiercią naturalną, co mnie martwi.
I kolejne paczki papierosów mnie martwią.
Ale mam dziwne wrażenie, że wszystko zaczyna się układać w sensowną całość.
Pomimo tego, że teraz wydaje się być najgorzej, to najgorsze minęło, teraz tylko trzeba wyjść na prostą i w końcu wszystko ułożyć.
M. milczy od... od miesiąca. Sama się właśnie zdziwiłam, że już tyle minęło. Cieszę się, po prostu.
Słodko gorzko.