"Jaki ogień rozpalisz, do takiego wskoczę. Nie odstraszą mnie tańczące płomyki, ni żrące języki. Kto wie, może dla Ciebie jestem ognioodporna..?"
Zmienia się tyle rzeczy, że czasem trudno je w ogóle dostrzegać. Natłok, natłok, natłok.
Właściwie lawina błahych spraw, tuż przed czymś tak pięknym jak powrót do szkoły.
Może nie tęskno mi do jakiejś przesadzonej laby, ale to zawsze były urywki wolności.
Zwykle bywa tak,że wszelakie ograniczenia zaostrzają smak porywów i ucieczek.
Ucieczek, od codzienności rzecz jasna. Póki co nie marzy mi się żaden flek.
Zamierzam utonąć wśród wszelakich obowiązków, zatracić się w lekturach, wzorach.
Zgubić coś cennego na rzecz "bo tak trzeba", na rzecz przyszłości o której nie wiemy nic.
W takowym zgiełku może nie zauważę przepaści, która od środy zacznie rosnąć między nami.
Gdzie schowa się ten cały sens.? Przecież już przez to przechodziliśmy. Skąd obawy.?
Ty byś to wytłumaczył, kwestią standardu mojego charakteru. Chętnie przy tym pozostanę.
Chętnie pozostałabym przy wstawaniu o dziewiątej, albo nawet o siódmej z powrotem do łóżka.
Przy wieczornych herbatkach i czatowaniu z Twoją skromną, a jakże osobą, również.
Nawet czytanie Listy Dyskusyjnej byłoby niezłym urozmaiceniem, zdecydowanie lepszym niż PO.
Stety, niestety, życie toczy się dalej. Odbębnimy to co nam przykazane i kto wie co będzie potem.
Mamy przed sobą wszystko i nic. Obudzić się rano martwym. Czyż to nie ekscytujące..?
Gdy Ciebie nie będzie, pozwolisz, że rozkocham się w Fromm'ie, Rojku, czy Gawlińskim.?
Chciałabym zaprosić na wieczór Stinga, skoro bedziesz zajęty. Zaśpiewa mi do snu.
A sypiać będę z podręcznikami, co noc z innym fcetem. Pełna rozpusta. Burżuj.
Tylko czemu,żaden z nich nie będzie przynosić ze sobą tyle szczęścia.? Ja wiem, Ty wszak też.
Pomodlimy się, wszyscy jak jeden mąż, za ofiarowane życie. Bo jesteś.. .
- Myslovitz.