bouquet.
mamy już oficjalnie wiosnę i tego się trzymajmy :)
to druga po lecie najlepsza i najpiękniejsza pora roku!
od wtorku nie pojawiłam się w szkole, trochę źle się czułam.
poza tym nic konkretnego nie mieliśmy zaplanowane to dużo mnie nie ominęło.
fajnie jest się tak opieprzać cały tydzień! :)
trochę sobie porysowałam, polatałam z aparatem i poćwiczyłam z Kaśką.
to ostatnie jest strasznie męczące, a codzienne zakwasy niezbyt przyjemne, ale dajemy radę!
7 dni za nami i byle do przodu :)
w środę zahaczyłam o tiny, co zdecydowanie poprawiło mi humor :)
bardzo lubię te mordki, jeszcze jak pomyślę, że już w maju się zobaczymy to pełnia szczęścia!
wczoraj musiałam iść na kilka godzin do szkoły, bo mieliśmy dzień otwarty.
oczywiście mój dobry humor szybko się popsuł, pierwszy raz od baardzo dawna...
nie dość, że była afera z ulotkami i nachalny kamerzysta to na koniec zepsuł mi się aparat.
nie wiem jak będę bez niego funkcjonować... przecież to moja prawa ręka!
muszę jak najszybciej coś zrobić... mam nadzieję, że chociaż w serwisie przywrócą go do działania.
inaczej będzie źle, bardzo źle.
dzisiaj tylko przepiszę zaległe lekcje, bo oczywiście o nauce raczej nie ma mowy.
rozleniwiłam się bardzo i muszę się od nowa wkręcić w szarą rzeczywistość...
teraz tylko byle do maja i byle do wakacji... szybko, szybko!
Każdy wczorajszy kłopot, to historia dzisiejszego sukcesu. / Maks