Oczywiście jak zawsze z planów nic nie wyszło. Miałam zacząć już na wakacjacha tu wrzesień minał pod wielkim znakiem zapytania ;/
Po częsci moja dieta stała sie dla mnie takim swoistym strachem. A co jak nie wyjdzie? Jak znow sie poddam?
Ostatnio przeszlam grype żołądkową. Wymioty itp. Musialam jesc bardzo lekko i
coś we mnie pękło. Czułam sie tak bardzo szczęśliwa że znów trzymam sie diety.
Że decyduje kiedy i co zjem. Zważyłam sie. Waga pokazała 73kg.
Niby nie jest źle ale kiedys walczylam o 56kg.. Cóż zycie toczy sie dalej i trzeba walczyc!
Teraz mam w sobie 101% motywacji i siły.
Wiem że dam rade, nie boje sie juz zawalania bo wiem ze nawet gdy coś takiego sie stanie to sie nie poddam!
Musze pokonać taki swoj strach przed kolejnym przytyciem.
Nic sie samo nie wydarzy.
Dzieki wam wiec że moge sobie dać rade i wygrać nowe życie.
Motywacja to moja pierwsza wygrana w życiu i oby nie ostatnia.
Jutro zaczynamy pierwszy z wielu dni walki.
Wczoraj za mną kilkanaście kilometrów marszu w górach więc dobra rozgrzewka przed aktywnościa fizyczna
jaka mnie czeka od jutra. Dzisiaj mięśnie przechodzą odpoczynek a jutro umieraja po raz kolejny,
żeby zacząć życ! :D
POWODZENIA WSZYSTKIM!