Życie to ciągła walka, nie na chwile, nie na dwie, bez przerw.
Chwilowo przegrywam, nawet powiedziałabym, że dłuższą chwilę.
Przybrałam tyle ile zżuciłam, zaczełam w marcu z 58, skończyłam w czerwcu z 52.
Znów zaczynam z 58 w październiku, do 46 ostatecznie, bez dzwonków.
Chcę, aby spodnie znów ze mnie spadały. <3