Daawno mnie tu nie było, ale nauka pochłonęła większą część mojego czasu.
Za niecałe 3 miesiące zdaję egzamin zawodowy z części teoretycznej, za 4 z części praktycznej, w maju czeka mnie matura, a we wrześniu kolejny egzamin zawodowy - teoria i praktyka. Nauczyciele powariowali... W ciągu jednego dnia (poniedziałek z listy ze zdjęcia) zaliczyłam 2 sprawdziany i 2 odpowiedzi! Mój szczęśliwy dzień!
Dodatkowo od połowy września znowu pracuję. Zajmuję się rocznymi bliźniętami 2-3 godz. dziennie, ale od października chodzę tam co drugi tydzień, więc mam chwilę oddechu.
Właśnie wróciłam od tych kochanych brzdąców i zrobiłam sobie przerwę relaksacyjną. Popijam sobie herbatkę z cytryną i sokiem malinowym i zajadam owocami.
A że mi jeszcze mało, zapisałam się na olimpiadę ekonomiczną i muszę napisać 2 próbne wypracowania, żebym miała łatwiej stworzyć coś w pracy konkursowej. Wczoraj spędziłam nad jedną pracą 3-4 godziny. Nie wiem dokładnie, bo mnie to pochłonęło totalnie i nie zwracałam uwagi na nic. Ale warto się poświęcić, bo później może się okazać, że nie muszę pisać egzaminu zawodowego teoretycznego i automatycznie będę miała zaliczony na 100%.
Ale to jeszcze nie wszystko! W każdy piątek i w co drugą sobotę/niedzielę jestem na kursie - uczę się do drugiego zawodu: technik rachunkowości. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby się na to zapisać. Może fakt, że jest to darmowe :D
Dopiero mija miesiąc, a ja już mam serdecznie dość... Najgorsze jest to, że egzamin dopiero we wrześniu, a wykłady kończymy początkiem czerwca.
Czasu dla siebie mam niewiele. A czasami nawet nie ma go wcale. Chociażby wczoraszy dzień - wróciłam o 18 z pracy, do 23 pisałam wypracowanie, a później do 2 w nocy siedziałam nad bardzo szczegółowym streszczeniem "Granicy", bo przeczytanie lektury gwarantuje jedynkę z kartkówki -.- Na szczęście opłaciło się, bo poprawiłam na +4. Jestem z siebie dumna!
Co do ćwiczeń - od początku roku szkolnego zaprzestałam walczyć o moją sylwetkę. Spowodowane było to nagłą ilością obowiązków. Pocieszjące jest to, że mam 4 godziny wf'u w tygodniu, więc nie przytyłam.
Co raz lepiej idzie mi organizacja czasu, więc może uda mi się w końcu podjąć walkę, ale taką porządną, o moje lepsze ciało.
Muszę się wybrać na jakieś zakupy, bo już dawno nie byłam i czuję, że czegoś mi brakuje. Jak tylko dostanę wypłatę lecę, pędzę ją wydawać.
To chyba tyle moich wyjaśnień. Może będzie mnie tu więcej, może znowu odezwę się dopiero za półtora miesiąca. Zobaczymy co czas przyniesie. Uciekam do nauki, książka do niemieckiego już na mnie zerka zalotnie.