wiecie co, jak ja już się tak na forum zaczynam rozwodzić na temat moich zaburzeń na wszelakich gruntach - cokolwiek przez to rozumiecie, to jest ze mną gorzej niż źle.
no ale. chyba to prawda.
i stwierdziłam, że ostatnio to najlepiej radze sobie w nieradzeniu sobie -.-
jeszcze jedna kwestia. jak tak dalej pójdzie to się zacznę cieszyć z tej nieszczęsnej odkrywki, jako że akurat zdążą z elektrowniami, będę kończyć studia i mam jak na tacy. z tym, że na ich nieszczęście ja to ja, czyli prognozowana z dziesięcioletnim uprzedzeniem kolejna awaria al'a czarnobyl.
mam dość. za dużo.
to wszystko mnie już przerasta
nawet nie wiem co, ale pominę ten fakt. aktualnie jestem na etapie formułowania tezy, że coś jest jednak nie tak. także wiecie, módlcie się, żeby mi wszystko przeszlo. nienawidzę jesieni, a już na pewno nie tegorocznej.