prosto znad Wisełki.
Kocham tą krakowską patolę.
Za poloneza pod pomnikiem Mickiewicza.
Za przytulanie nieznajomych na Rynku.
Dzisiaj nawet za tą ulewę.
Za mój kochany Shisha Bar, do którego trafię bez względu na to jakie miałam plany.
Za tych wszystkich arabów, którzy mnie nękają.
Za gorącą i mocną jak skurwysyn herbatę.
Za Freddy'eggo Kruegera na środku ulicy.
Za "piwo" chodzące po ulicach niezmiennie od lat.
Za knajpę BaniaLuka.
Za sklepy indyjskie.
A przede wszystkim za jedyny, niepowtarzalny klimat.
Tęsknię za Ahmedem, krakowskim arabem, jedynym i niepowtarzalnym.
Mógłby już wrócić.
Wołk, czekam o 10. Możesz wziąć trochę szczypiorku <3
3 dni do wykorzystania...