photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 7 LISTOPADA 2016

Luźne opowiadania. 3# Upadek.

Mam kryzys. Znowu. Znowu upadam. Ciemność przeniknęła całe moje ciało i zamiast krwi mam czarną, lepką maź, którą nic nie jest w stanie rozgrzać do takiej temperatury, aby rozcieńczyła się i znowu stała krwią. Każdy dzień wygląda tak samo. Te same czynności. Bezsensowne. Więc gdy wydarzy się coś, czego się nie spodziewałem i nie było w planie dnia, to cieszę się jak głupie dziecko. A potem i tak nastrój opada i jest po staremu. A jak wygląda mój dzień ? Wstaję. Ubieram się. Wychodzę z domu i po drodze coś jem. Potem praca. Standardowo pracuję osiem godzin. A co robię ? Składam w fabryce pancerze dla drużyn zwiadowczych. Na początku dawała mi ta robota satysfakcję, ale jak minęło trochę czasu, to tak jak wszystko, stała się dla mnie nudna i konieczna, aby przeżyć. Po pracy ostatnio wracam prosto do domu. Nigdzie nie zatrzymuję się. Ewentualnie po jakieś zakupy. W końcu trzeba coś jeść. Już nawet znajomi zaczęli się martwić co mi jest. Milion nieodebranych połączeń, sms-ów, na które i tak nigdy nie odpiszę, nagranych wiadomości hologramowych na moim terminalu w domu. Ostatnio przechodziłem obok pubu, gdzie zazwyczaj się spotykamy. Od razu jak mnie zobaczyli, wyszli i zaczepiali. Dużo zbędnych i trudnych pytań zadawali. A ja po prostu przemknąłem między nimi jak jakaś chmurka. Lekko, spokojnie. Jak się czujesz ? Co się dzieje z Tobą do cholery ? Chodź się napić, to poczujesz się lepiej. Wygadasz się. Nie trzymaj tego w sobie. Skąd mam to wszystko wiedzieć, skoro nie wiem po co żyje i co mnie tu trzyma ? Co czuję ? Jest to taka mieszanka, że ciężko mi zaklasyfikować ją do jakiejkolwiek kategegorii opisanych w ramach emocji i uczuć. Wracając do tematu. Przychodzę do domu. Terminal ciągle przypomina się poprzez diodę powiadomień, że ktoś się ze mną chciał skontaktować, a ja jak zwykle olałem sprawę i nie odebrałem połączenia. Nie odbieram nawet wtedy, kiedy jestem. Nie czuję takiej potrzeby. Chcę sobie poukładać to co mi siedzi w głowie. Sam. Anhedonia. Brak radości z czegokolwiek. To cud, że stać mnie chociaż na wstanie i pójście do tej cholernej pracy. A tam pracuję jak jakaś maszyna rozmyślając nad sensem życia. Brakuje mi spontaniczności, takiego wydarzenia, które wstrząsnęło by moim światem. Zmiotło go i zostawiło puste pola, na których od początku zaczęłyby rosnąć nowe oczekiwania, podejście do życia, filozofia życiowa. A zamiast tego mam bluszcz, który mnie pochłonął, naznaczył całe moje ciało niezliczoną ilością blizn. Coraz bardziej wrasta w moją duszę, oplatając ją, a przez to ugasił moje wewnętrzne światło do radzenia sobie w tym okropnym i beznadziejnym świecie. Na początku brakowało mi tylko nożyc, aby go przeciąć i uwolnić moją udręczoną duszę, a teraz nie pomoże nawet miotacz płomieni. Potrzebuję osoby, która swoim światłem przyćmi mój świat. Rozpali moje ciało do czerwoności, wzburzy tę maź, spali mnie wewnętrznie i natchnie nadzieją i chęcią do życia. Może kiedyś to nastąpi. Może. A co robię przez resztę wieczoru ? Rozmyślam. Nad straconymi szansami. Tym co mogłem zrobić, ale nie zrobiłem. Zadręczam się. Ale jest postęp, bo bez alkoholu. Zawsze to jakieś pocieszenie w morzu rozczarowań i niespełnionych oczekiwań. I tak oto siedzę, patrzę przez okno na ten szary i brudny krajobraz, czekając nie wiadomo na co. Znak ?

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika mrnobodyy.

Informacje o mrnobodyy


Inni zdjęcia: rapowe katharsis swiatowatpliwosci1465 akcentova:) dorcia2700Wędrowcy elmarB. chasienkaJA I MOTYL *RUSAŁKA PAWIK* _1 xavekittyx487 mzmzmz#1009. niepoprawnaegoistka:) dorcia2700bghghyghj fkurw