Prawie 7, a ja nadal nie śpię. Z nudów nawet stwierdziłem że odświerze
pchotobloga... po... nawet nie pamiętam kiedy tu coś wstawiałem. A co do obecnej sytuacji z kraju i ze świata... Miało jebnąć i nie jebło... zakichany koniec świata i znowu banda lamusów która w to wierzyła się zawiodła. Co u mnie? Żyje, jakoś po mału kręci się ta karuzela. Trochę wybity z rytmu dobowego bo od kilku dni dzień pojebał się z nocą i żyje jak jakiś nosferatu (kij w pisownie). Powrót do treningów siłowych i cel wbicia z wagą do 80kg... chwilowo prawie 70. Trzeba jednak wiązać się z zasadą że jeśli ty nie ćwiczysz to ktoś ćwiczy zeby Ci dojebać
Dobra, może jutro coś jeszcze napiszę... fotka stara, z wakacji bo już zima mi się przejadła (po tygodniu).
Narazie.