Zawsze powtarzałam, że najgorsze jest uwikłanie. We własnych nałogach, maniach, przyzwyczajeniach, poglądach. Zniewolenie. Wyśmiewałam i patrzyłam z pogardą na ludzi będących niewolnikami czegoś.
Teraz sama to czuję. Wiem, że nie ma wyjścia. Nawet gdybym chciała (a nie chcę), nie potrafiłabym uciec. Nie uwolnię się. Już nie będę swobodna.
Każdy posiłek zmusza do myślenia 'ile to kalorii? jak to spalić? kiedy to z siebie wyrzucę?'. Ślepo dążę do autodestrukcji. Nie istnieje nic, co mogłby to zmienić. To jestem ja.