Wyraźnie. A może to tylko złudzenie. Na chwilę obecną uciekam od wspomnień, od nieustającego wiatru i szmeru. Od głosu jednostki, muzyki i miejsc. Teraz koncentruję się na sobie. Mój umysł stanowczo mi odpowiada. To On odgania złe myśli, potrafi mi pomóc. Jestem wrażliwa, szukam sugestii. Zaspokajam swój umysł kolejną nadzieją, On znów mi odmawia. On nie potrafi zrozumieć, że tak mogłoby być lepiej. Bo chcieć, to móc. Łamana kokieteria, złamane serce. To rani, tak bardzo rani. Znów się gubię, kolejna pustka. Co ja pocznę sama, przecież już nie ma nadziei. Coś świeci, widzę, to świeci. Nadzieja wraca, już się nie gubię. Mój umysł odmawia. I tak w kółko. Samotność, jest jak bliski brzeg, przy którym toniesz.