Dawno mnie tu nie było... nawet bardzo dawno.
Minęły ferie, zaczął się nowy semestr... ale to tylko nieliczne ze zmian.
18 lutego urodziła się mi siostra cioteczna- Martyna Anna P. :)))
Nasza Królewna. :D <na zdjęciu wyżej ze swoim cudnym braciszkiem>
Niestety...
W ten sam dzień tato trafił do szpitala... i jeszcze z niego nie wrócił. I nie wiadomo kiedy wróci i czy w ogóle wróci... :(((
Na dzień dzisiejszy jego stan jest ciężki. Dopóki jest w śpiączzce podobno jest dobrze...
a rodzina: ma mieć nadzieję, ma się modlić i CZEKAĆ... nienawidzę tego słowa od jakiegoś czasu.
Trzeba mieć stalowe nerwy i anielską cierpliwość, żeby to znieść.
W takich właśnie sytuacjach człowiek się przekonuje ile ma przyjaciół i bliskich wokół siebie.
Rodzina też jest niezastąpiona... i niezawodna. zawsze wiedziałam, że na nich mogę/możemy liczyć ;**
Dziękujemy za wsparcie ;*** Moim przyjaciółkom i koleżanką też. ;***
Uparcie wszyscy mówią, że będzie DOBRZE, że musi być Dobrze... ale ja przestaje w to wierzyć pomału.
Natłok czarnych myśli... i morze łez.
Są przyjaciele, rodzina, znajomi, sąsiedzi, koledzy i koleżanki...
a jednak kogoś brakuje. Tej jednej wyjąkowej osoby, której pewnie nikt nie potrafiłby zastapić...
Musimy czekać... niewyobrażam sobie, że mogłoby go zabraknąć wśród nas...
musi z tego wyjść ...dla nas.