Zastanawiam się czy to możliwie, że chudnę bez wysiłku. Waga wciąż pokazuje mniej, obecnie 57, czasem poniżej, a ja wcale dużo nie ćwiczę ani nie jem malutko. Słyszę, że wystają mi kości, obojczyki w szczególności - cudownie. Tego przecież chciałam prawda? Po spotkaniu z chłopakiem znowu zadaję sobie pytanie, czy chcę chudnąć. Może mówić co chce, ale widzę w jego oczach i czuję w dotyku, w sposobie w jakim wodzi palcami po moich żebrach, że moja odchudzona wersja mu się bardziej podoba. Nie mówię nawet o tych raptem 2-3kg zrzuconych tutaj, ale o 6kg zgubionych od czasu kiedy bliśmy ze soba już pół roku.
Czuję się dobrze, znalazłam jakiś złoty środek w jedzeniu, pozwalam sobie na małe szaleństwa i to zdaje się działać. Kalkuluję każdy posiłek, czasem w niedbałym przybliżeniu, czasem dokładnie, ale mimo wszystko staram się jeść z głową. Wolę chudnąć wolno i spokojnie, bez uszczerbku na zdrowiu niż szybko z wielką niewiadomą, co będzie dalej. Czy włosy będą wypadać mi bardziej niż zwykle? Zdrowe zęby zaczną się psuć? Paznokcie łamać? Nie chcę zabijać tego w sobie.
Pamiętajcie dziewczyny, że waga to nie wszystko, na naszą urodę składają się również inne czynniki :)
Dzisiejszy bilans wzbogacony był o słodycze, więc ciężko mi powiedzieć, jak wyszło. "Normalnego" jedzenia wyszło ok. 500kcal, więc myślę, że osiągnęłam 1000,może przekroczyłam ;) Ale też spaliłam trochę kalorii, więc nie żałuję :)
Nadchodzi koniec szkoły, a co za tym idzie mnóstwo wolnego czasu. Na dobrą sprawę, to już mam praktycznie wolne - jutro raptem dwie lekcje, w sumie i tak tylko żeby spotkac się jeszcze z klasą i spędzić trochę czasu zanim się porozjeżdżamy.
Mimo to, czas najwyższy spać. Sen dobrze wpływa na organizm. Zresztą jak pomyślę sobie, że jutro rano zjem smaczne śniadanko, to tym bardziej haha :D
Miłego dnia Motylki :*