Na tym zdjęciu mam nosek jak świnka, ale to nie szkodzi! Za mną oczywiście Kowi, czyli mój master of flamaster (wbijamy się w łikend na jej działkę z doktor Meggie, ale cii...). Mój pokój jeszcze przed remontem... porażka!
I co ja mam napisać? We wtorek był pożar w mojej szkole, poszły bezpieczniki. Oczywiście spakowaliśmy się powolutku, a potem integrowaliśmy się na szkolnym boisku :D Mieliśmy superzaciesz z kolesia, który poleciał po kurtkę do szatni (mniejsza, że obok się paliło... ).
Ostatnio znowu wpadłam w dołek: sama się zmusiłam do wspominania pewnej osoby i przyjaźni, która mnie z nią łączyła i czuję się fatalnie, bo wiem, że to nie wróci i chyba to JA to wszystko spieprzyłam. Do tego jestem na dobrej drodze do spieprzenia kolejnej przyjaźni. Nic już tu nie napiszę, bo nie chce, żeby pewna osoba to czytała. Mniejsza o to zresztą.
PozdraFFki dla Meggie, która jest dosko, wszystko kapuje, trybi i jarzy oraz dla Katarka, mojego kochanego Billotrampka (nichts, nichts! *moherowy lans*)