Słowa ranią, bardziej niż cokolwiek innego. Szczególnie kiedy słyszysz je z ust osoby, którą miałaś/miałeś za dobrego kumpla, a on nie wie, że Ty wiesz kim jest na prawdę. Zwykłym tchórzem, który nie potrafi powiedzieć Ci prosto w twarz, w cztery oczy prawdy, co o Tobie myśli, tylko obgaduje za plecami.
Czy świat nie byłby lepszy, gdyby ludzie nie obgadywali siebie na wzajem? Po co te fałszywe przyjaźnie?