Tak często Cię widzę, choć tak rzadko spotykam, smaku Twego nie znam choć tak często Cię mam na końcu języka. Jeśli u mnie zasypiasz to tylko w kącie mojej głowy, jeśli ubrany to tylko do połowy. A kiedy już Cię prawie znam i łapię Cię za rękę by imię Twoje zgadnąć, potykam się na sznurowadle.
Bo Ty tak pięknie pachniesz, kiedy przechodzisz pod oknem, śmiejesz się w głos, nie obchodzi Cię czy ustoję czy upadnę.
O udupienie totalne (...)
Ile Cię trzeba dotknąć razy, żeby się człowiek poparzył?
Ale żeby już więcej ani razu, żeby już więcej za nic!
O ile razy?!