~*~
" Jestem zmęczony szefie [...]
Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie.
Zmęczony bólem na świecie, który czuję i słyszę...
codziennie...
Za dużo tego. To tak jakbym miał w głowie kawałki szkła.
Przez cały czas... ".
~*~
Czasem naprawdę wolę milczeć.
Nie wylewać całego, zebranego żalu w moim sercu.
Bo zwykle topisz się w jego falach.
Bo wiesz jak to ze mną jest?
Kiedyś było inaczej. Tonęłam w kompleksach, wykorzystując każdą okazje,
kiedy zwróciłam czyjąś uwagę. Nigdy nie czułam się kimś ważnym, wyjątkowym..
Zawsze czułam, że czegoś mi brakuje, że coś już po prostu we mnie jest nie tak.
Uciekałam się do nauki, której wyniki dawały mi satysfakcję, bo była to rzecz, którą
robiłam dobrze i która nie sprawiała mi problemu. Chłonny mózg był moją jedyną zaletą, którą mogłam się cieszyć.
A potem, nagle pojawia się ktoś, kto wyciąga mnie w mgnieniu oka z wielkiego dołu, w którym siedziałam od tak dawna.
Kolejne chwile dają coraz więcej radości, a to, co wciąż mówiłeś, to jak na mnie patrzyleś i to jak się zachowywałeś
pozwoliło mi zyskać pewność siebie, czego bardzo mi brakowało, odwagę, motywacje i..
wreszcie poczułam się kimś. Poczułam, że świat o mnie nie zapomniał, że jestem komuś potrzebna, że ktoś mnie chce..
Że ktoś pokochał mnie, taką jaką byłam i pomógł mi stać się taką, jaką zawsze chciałam być.
Ale przecież wtedy mnie tak dobrze nie znałeś, nie wiedziałeś ile wad skrywam..
I tak czasem mi się wydaje, że jak już mnie poznałeś to wiesz, w które punkty uderzać..
Bo wiesz, że zawsze się poświęcę. I wiesz, że liczą się najppierw wszyscy naokoło, a potem ja..
I widzisz tą krate między nami?
To Twoje zaufanie.. Zawsze możemy chwycić się przez nią za ręce,
ale ona nie znika. Jej zimne, metalowe szczeble tkwią między nami..
Tego nie da się przeskoczyć ani zburzyć. Jeśli ty nie otworzysz kłódki i nie wpuścisz mnie znów
do środka, ja nie będę mogła zrobić nic więcej.
I doskonale rozumiem, że martwisz się o mnie i chcesz mnie chronić,
ale są sytuacje kiedy jest to zupelnie niepotrzebne..
Taka pierdoła, a doprowadziła do tego, że znów nie chcę patrzeć w lustro,
bo widzę kupę wad, sklejoną błyszczącą kropelką kleju..
Sprawiłeś, że moje kompleksy poszły w zapomnienie, naprawdę wreszcie poczułam się piękna.
Że naprawdę nie muszę wiele zmieniać, żeby się podobać.
Idąc u Twojego boku w przykrótkich spodenkach i eksponując nogi,
czerpie satysfakcje z tego, że inni też widzą we mnie coś ładnego.
A faktu, że jestem tylko Twoja i jestem piękna, bo o mnie dbasz,
nigdy w żaden sposób nie starałam się ukryć.
A teraz jeśli dołączę do tego kolejne głupoty;
Twoje słowa wypowiedziane w nerwach,
Twoje zamiłowanie do sexu,
Te wszystkie kłótnie i wyrzuty o zły strój,
To drobne kłamstwo ,
To co z błyskiem w oku oglądasz..
Skleja się w jeden klarowny obraz,
który pokazuje mi, że nigdy nie będę kimś, kim chciałabym być,
nigdy nie będę wyglądać tak, jakbym tego chciala,
nigdy nie spełnie Twoich wszystkich oczekiwań..
I mam wrażenie, że Ci nie wystarczam, nie zaspokajam, że już nie jestem
dla Ciebie najpiękniejsza na świecie....
Boję się, że płomień w Twoich oczach, z którym kiedyś na mnie patrzyłeś zgasł..
Nie jestem idealna, wiem, że to niemożliwe..
Ale staram się jak mogę i tak strasznie się boję..
Bo jak umiera nadzieja to nie ma już nic.
Bo żeby w coś wierzyć trzeba mieć nadzieję,
wszystko zaczyna się od chęci..
A jak umrze nadzieja to pęknie mi serce i umrę w środku..
I nie będzie już ratunku..
Bo ja wiem, że świat jest zły, ludzie są źli, zakłamani i egoistyczni.
Ale mam jeszcze nadzieję,
że warto, że możemy wszystko, że się uda, że będzie dobrze..
Jeśli tylko będziesz,
jeśli będę słyszeć Twoje bijące serce, kiedy na mnie patrzysz..
I jeśli to przeczytasz, nie chcę żebyś się smucił..
Tylko jeśli naprawdę nie jestem tą..
dla Ciebie
nie karm mnie ciągle nadzieją, a potem nie zabieraj jej gwałtownie
bo to boli, zostawia ślady i mnie od środka rujnuje..
Bo ja się naprawdę nienawidze..
Tylko Ty mi dajesz wartość, dlatego.. po prostu mnie kochaj.