Wspomnienia są dla mnie zawsze przykre. I wcale nie dlatego, że są smutne, albo oszukane, ale sentymentalność pobudza konkretne czujki, neurony i nawet najlepsze,
stają się bolesne. Zawsze chciałam, teraz wolę nie wiedzieć. I to zawsze staje się po fakcie. Nieodpowiedzialnie jest zrzucić na mentalność człowieka, ale to jedyne usprawiedliwienie. Czy wariat nie wspomina? A może właśnie jest tak, że normalność nie skłania nas do wspomnień. Więc czym jest norma, normalność?
W każdym razie, to nie zmartwychwstanie, to nie powrót, ale jedynie narodziny wspomnienia. A i te nigdy nie obchodzą rocznic, bo chwile tak krótkie już są wspomnieniem.
Tamtego dnia było nas 2 i jeden aparat, chodnik był mokry a ławka wysunięta wśród krzaków, więc przechodzień zrobił nam zdjęcie.