Zdjęcie popełniłam ja, na Aleksandrze.
Mam faze na coś fajnego, nie wiem na co. Wczorajsze pranie mózgu po półcony bardzo mnie zmęczyło. Jest smutno i ponuro, fajnie by było jakby stado atomówek dupnęło i zrobiło coś pożytecznego abym się nie nudziła. Albo poprostu żeby zatrzymały czas aby te beztroskie święta nie nadeszły. Nie mam ochoty składać nikomu życzeń które i tak się nie spełnią. Po co się wysilać. I niby chciałam już wiosne a nic z niej pożytecznego nie ma. Jest tak samo do dupy jak miesiąc temu. Co za różnica czy sypie ci w gębę śnieg czy bombarduje Cię deszcz w nienaturalnych ilościach. I co osiągnę tym żaleniem się tutaj ? Otóż to, gówno. Da się zauważyć, że z każdym dniem moje serce zmienia się w bezwartosciowy kamień.
Pamiętać twój dotyk, oddech wtulający się w mą twarz. Obelność - nigdy nie zapomnę. Czas spędzony na czułych spojżeniach w trakcie naszej niemej rozmowy. Ostatnie słowo wypowiedziane w dobrych intencjach, pogardzone moją głupotą. Dziś - tęsknota za twarzą pełna ukrytej radości kierującą się w moją stronę z wiadomością, że nie chce się żegnać. Marzenie - przeprosić za spowodowanie śmierci naszego świata, i odbudowanie go wraz z tobą na nowo. Lęk przed tobą, taka nienawiść co siebie za zburzenie wszystkiego co nas otoczało a zarazem łączyło. Na szczęście została jeszcze ta tęsknota która wytwarze we mnie niemożliwą ilość determinacji, i skruchy która brnie w stronę pojednania. Naprawdę, możesz mi uwierzyć, zmieniłam siebie, zmieniłam siebie tak abyś mógł we mnie znaleść część swojego ja.
Tak, wiem. Dzisiaj się napisałam chodź nikt tego nie doceni. Śmiem rzec, że wątpie iż w ogóle chociarz kilka osób to przeczyta.