Internecie, to jest Lili, Lili... Lili jest kotem i ma to gdzieś :D.
Bo chyba dawno nie było takiej notki, o. Albo jest co chwile. Kto by to czytał.
Kiedyś, właściwie nie tak dawno twierdziłam, że nie łubie kotów. Że są wredne, fałszywe i chcą tylko jedzenia... Że posiadanie kota jest mi zupełnie zbędne a jak miałabym zostać starą wariatką to wolałabym mieć w domu psy niż koty. Przynajmniej nikt nie odważyłby się mnie niepokoić.
Później jednak w pracy zjawiła się Tosia. Czarny kot przynoszący szczęście. Najpierw mały kotek, biegający po hali i miałczący gdy został sam. Gdy wzięło się go do biura chodzący gdzie ma ochotę, ale często siadający na kolanach, albo w szufladzie. Zazwyczaj cichy i spokojny, nie licząc cichego pomrukiwania.
Później jednak nadeszła wiosna a wraz z nią pojawiły się dwa małe kotki. Tosienka nie była już dzieckiem, stała się dumną matką. Młode schowała w kotłowni, z racji tego, że studiowałam, jak i dlatego, że młode nie wychodziły, nie dane mi było ich zobaczyć na wczesnym etapie rozwoju. Kotki były dwa, jeden czarny jak jego matka, różniący się od niej kolorem oczu. Tosi oczy są zielone, jej dzieci posiadają miodowe. Drugi kociak był czarno-biały, łaciaty. Czarnego kotka łatwiej było złapać, jednak oba unikały ludzi. Któregoś dnia kotka wyprowadziła swoje dzieci z hali, wrócił tylko jeden, łaciaty. Co się stało z drugim nie mam pojęcia.
Jak już pisałam kotki bały się ludzi. Ile ja sie namęczyłam, żeby go pogłaskać. Ile kucania i zabawy wstążeczkami. W końcu się udało.
Imię Lili przyszło mi do głowy, bo akurat byłam na etapie grania w hotsa (Heroes of the storm) a moja ulubiona postacią była właśnie Li Li. Kotka właściwie ma prawie łatki jak panda. Dobra, nie ma. Ale i tak pasuje.
Lili nie jest jak jej matka. Strasznie dużo marudzi. Najpierw słychać jej miałczenie, potem dopiero ją widać. Do tego mruczy jak traktor. Ale ją lubię i siedzi u mnie w biurze jak akurat jej się zdarzy przyjść. W sumie nie do końca wierzyłam, że koty kładą sie na klawiaturze i uniemożliwiają pracę. Teraz już wierzę.
Nadal jednak wolę psy, żeby nie było, to sie nie zmieniło. Pies mnie nie ugryzie a kotom się zdarza. W sumie to jakby mnie pies ugryzł to by był większy problem niż po ugryzieniu kota, ale liczy się sam fakt.
No i Fafi to jednak Fafi. Nikt inny sie tak nie cieszy na mój widok ^^.
A tak prawie na temat ale nie do końca: chce ktoś kota? Poważnie pytam, bo mam do oddania. Śliczne są i w ogóle, ale pomału juz ich za duzo mamy
http://oi61.tinypic.com/atwxn4.jpg http://oi61.tinypic.com/2d6p0gl.jpg
Bo nie ma kto z nimi do sterylizacji iść no i tak wychodzi...