Myslałam, że to najgorszy z koszmarów sennych...
Ale nie, to się stało naprawdę!
Umarła duża częsć mnie.
Nie wiadomo czy da się ją odzyskać.
Włączyłam wczoraj rano komputer-nic.
Próbowałam wiele razy, rozkręciłam komputer...nic.
4 godziny majstrowałam- nic.
Poprosiłam o pomoc Adasia...
Nie spodziewałam, że prawdą stanie się najgorszy z możliwych scenariuszy.
Działają 2 dyski. Z samymi głupotami!
A ten najważniejszy... nie.
Usiadłam na podłodze i płakałam jak małę dziecko któremu zabrano klocki...
Dysk na którym było to co najbardziej kochałam.
ZDJĘCIA!
Te najpiękniejsze, te które najbardziej kochałam.
Mnóstwo zdjęć, z podróży, wyjazdów do Polski, zdjęcia Dominika, Patty, slubne, sylwestrowe....
Nie mam nic!
Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo wiele to dla mnie znaczyło.
Zapłacę każdą cenę informatykowi żeby mi to odzyskał.
Może to się wydaje głupie, ale kiedy w życiu jest mało ludzi których się kocha,
to cos tworzonego przez nas ma bardzo dużą wartosć sentymentalną.
Te zdjęcia to moje "dzieci".
Mnóstwo wspomnień uwiecznionych aparatem.
To tak jakby zabrać mi wspomnienia...
Tym sposobem jestem w rozsypce.
Usuwam jutrzejsze plany, chociaż miałam jechać na Sagę Zmierzchu.
Czekałam na ten film, ale muszę wytrzymać.
W sobotę wypad do Glasgow...zobaczymy jak będzie...
masakra. pomocy.