Meine Liebe Damen und Herren: oto Mucha!
Mucha przyszla na świat dokładnie 17 lat temu i jakaś dziwna mutacja genów sprawiła, że była w pierwszych latach swojego dziecińska wyjątkowo mądra, zdolna, bystra (za co jej nienawidziłam w przedszkolu, bo przyszla do naszje grupy zerówkowiczów, w której brylowałam naturalnie inteligencją i zajęła moje miejsce prymusa) i w ten oto sposób zawsze jest rok do przodu i może spokojnie zaliczyć kibla w każdej chwili, bo dostała od losu jeden rok więcej.
Teoretycznie.
Oczywiscie, życzmy Madźce wszystkiego co najlepsze.
A teraz dowiemy się, za co Miruh kocha Muche.
Kocham Muchę za to, że była kiedyś pustakiem, robiła sobie słodziaszne focie, przychodziła do szkoły (podstawowej jeszcze wtedy) z siatką kosmetyków i robiła sobie manicure na lekcji religii, za to, że była od zawsze głupim kujonem i jej nie chcieliśmy już w klasie przez to, ubierała za krótkie bluzeczki, spódniczki, malowała się i swoje paznokcie, czym zmusiła panią Dyrektor Gimnazjum do wykładu na temat stroju uczennicy na pierwszej lekcji z nią. Kocham ją za to, ze jest fajtłapą i robi sobie krzywdę co chwilę, za to, że pije albo żubry, albo specjale, albo reddsy. Za to, że tak przesłodko kichała, jak wciągała po raz pierwszy w zyciu tabakę. Za to, że zmieniła się na lepsze w tym obleśnym mieście. Za to, że piła ze mną jabole i po raz drugi za to, że była pustakiem :D
Jest multum powodów za które ją kocham.
Tyle lat razem, śmiania się z byle gówna, że głowa mała.
Kocham też za to, że zaraża mnie swoim wyjabaństwem i optymizmem przy okazji, oraz za to, że kiedyś się spakujemy i uciekniemy na jakiś czas, bo świat jest popierdolony :*
Wszystkiego najlepszego! :*