To się nazywa zakręcony dzień!
Najpierw człowiek spokojnie wraca do domu i dowiaduje się, że jedzie zaraz do najbliższego miasta na piłkę plażową rowerem... trochę się namachałam!
Następnie mecze... nie będe mówić ile było, bo to siara
A na koniec nasza kuzynka postanowiła sama wracać do domu przez las, chociaż jechała tam dopiero pierwszy raz, a nie wspomnę już o tym, że jest niecoooo młodsza od nas. Później urywały się telefony: "A kiedy przyjedziecie?", "A gdzie Dorota?". Po prostu koszmar. I to dzięki tym telefonom mój rower leżał praktycznie dwa razy na Anki rowerze po "stłuczce". Pojechałyśmy do pbliskiej wioski jej poszukać, a tu słyszymy, że dziewczyna w domu siedzi. Myślałam, że ją powieszę!
P.S.
To zdjęcie powyżej zostalo zrobione zanim jeszcze "pani samodzielna" wybrała się sama do lasu...