Usłyszałam kiedyś bajkę o tym że życie może być piękne. Że każdy zasługuje na szczęscie. Że każdy odnajduje miłość. Jest to jedna z tych bajek, w które tak bardzo chcemy wierzyć. Chcemy wierzyć w jej szczęsliwe zakończenie, że wilk został zabity, czarownica nie zjadła Jasia i Małgosi, królewnę Śnieżkę obudził miłosny pocałunek. Jedna z tych bajek w której nędzarz zdobywa majątek, złodziej się nawraca, a Ty zostajesz zbawiony. Bajki są piękne, trzymamy się ich kurczowo, bez względu na to w jak ogromnym kłamstwie i absurdzie są pisane. Ja w swoją bajkę zwątpiłam. Wyrwałąm jej wszystkie stronice, tak starannie napisane przez świat, rodzinę, kościół, Was. Ze sterty kartek zrobiłam ognisko i z satysfakcją patrzyłąm jak powoli spala się każda z nich. Odczuwam ulgę wyrywając się z cukierkowej nibyladnii w której żyjecie. Nie chcę zamroczona i otumaniona żyć w niej razem z wami..
A teraz?
A teraz tworzę własne słowa. Własny świat. I to nie jest już bajka...