Wracam sobie rowerem z wypadu z przyjaciółką (zajebistego zresztą;3), jestem niedaleko domu, a na drodze... jeż. Z daleka widać nadjeżdżające samochody, a on nie zamierza zejść. No to co, mam patrzeć, jak auto przerabia jeża na "Jeżyka" (spłaszczone ciastko)? Rower na pobocze, odwijam rękawy i próbuję go wziąć na ręce. Wydaje jakieś ostrzegawcze syczenie (?) i stroszy się za każdym razem, gdy chcę go podnieść. A samochody niedaleko. Wkurzam się, podnoszę go, mimo jego protestów. Niosę go na przydrożną łąkę, jak najdalej od ulicy. Już nie protestuje, teraz zwija się w kłębek, ma zamknięte oczy i podwinięte łapki. Czuję, jak szybko bije mu serduszko *.* Ostatecznie zostawiam go jakieś 50 m od drogi, przy okazji pstrykam mu kilka zdjęć (jak dobrze mieć aparat zawsze przy sobie;3). Mam nadzieję, że już nie wyjdzie na drogę. A jeśli wyjdzie - to że będzie miał szczęście i szybko przejdzie, zanim rozpędzone auto zrobi z niego marmoladę.
Ech... na tej ruchliwej drodze ginie wiele zwierząt: psy, koty (niestety, również kilka moich :c), jeże, a największa masakra to z żabami. Okropne to.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Ptaszyna neisti... maxima24