Och, wróciłam.
Nie chce mi się nic. Łapię się wszystkiego, byle tylko nie robić nic konkretnego. I czasem spoglądam zza rzęs na książki, na kartkę zapisaną szeregiem dat. Siódmy - polski. Trzeba... ale się nie chce. Nie chce, tak strasznie nie chce! Mi-się-nic.
Leżała bym. Bym patrzyła. W sufit, albo i nie. Zdjęcia bym dawała sobie robić, o. A przecież ja chcę coś w życiu osiągnąć, całkiem niemało.
(Ale do tego nie potrzebuję matury, tak mi coś szepcze i szepcze bezustannie...)