Trzecia szesnastka na szesnastkach nie flaszka
Chromowane felgi, to zwycięstwo nie porażka
Daj, daj mi to, jak Branigan The Carlito
Mam swe zasady, na trackach zasad ślady
Proste układy znane nam od wielu lat
Mam swój świat pełen wad, pełen zalet i strat
Rapowy fach, z którym wjeżdżam na piedestał
Ty żebyś się nie zesrał masz połamane krzesła
I nie jest wszystko jebnąć azjatycką piękność
Hip-hop honeys z nimi cierpieć na bezsenność
To daje pewność, rap, poczucie bezpieczeństwa
Nawet, gdy na trackach tych skurwieli wszystkich besztam
Rap z nim od dziecka, a komercja zdradziecka
Niech z mej ulicy spieprza, ty nie znajdziesz tu szczęścia
Bieda nieciekawa? wegetacja? ja znam to
Rozpierdolę wszystkich kiepskich jak Tim Dog rozjebał Compton
To mój rap skurwysynu, rap jest moją kokainą
Niech wszyscy to rozkminią, za ten rap wciąż nas winią
Koniak nie tanie wino, tak to idzie, to ulice
Wszyscy nas słyszycie i znów z rapem na szczycie