na zdj Bartek G.
chodzenie na popołudniu troche męczy umysł.;)
Wszędzie była przeraźliwie głośna cisza. Nie do zniesienia. wciąż i wciąż krzyczała,jednocześnie milcząc przy tym zupelnie.Rozewane na strzepy,fragmenty melancholijnych określeń somatycznych odczuc.Ciemny cień drzew.Pojawił się wiatr.Okołysał..Zawirował i kierował jej delikatnym ciałem.a wszystko jakby przez mgłę widziane.Nie do końca poznane.Piękne.