ze Stradi. chorwacjowo. bo ja zawsze lubiłam robić głupie miny do aparatu.
bo wzięłam się za czytanie i prawko.
bo jest źle mimo, że powinno byc dobrze.
bo chce by było jak dawniej...
"Niestety, z jakiegoś powodu, kiedy dotarliśmy do drzwi wejściowych, Harry zaczął kichać i z nosa z siłą pocisku wystrzeliła mu ogromna sieć zielonych gili, które następnie opadły mu na usta i brodę, zupełnie jak substancja z filmu Dr Who. Constatnce ze zgrozą rozdziwiła usta i zwymiotowała mi na włosy, a niemowlę zaczęlo się drzeć, na co rozdarła się także pozostała dwójka. Rozpaczliwie usiłując zapanowac nad sytuacją, schyliłam się, starła gile z twarzy Harry'ego i włożyłam mu smoczek z powrotem do buzi, nucąc jednocześnie własną, kojącą wersję I Will Always Love You.
Na jedną cudowną chwilę zapadła cisza. Przejęta swym wrodzonym talentem macierzyńskim, zaczęłam drugi wers, uśmiechając się promiennie do Harry'ego, ale on raptownie wyjął smoczek z ust i wetknął go mnie.
-Cześć-powiedział jakiś męski głos, gdy Harry znowu zaczął się wydzierać. Kiedy odwróciłam się ze smoczkiem w ustach i zarzyganymi włosami, ujrzałam Marka Darcy'ego, na którego twarzy malowało się nieopisane zdumienie."
złośliwość losu.? a może dzieci.?