Nie wolno mi, bo zostanę bez niczego, w ciemnym kraterze na ciemnym Księżycu, bez tlenu i powietrza. I będę musiała się uczyć żyć, chodzić i oddychać od nowa.
Chociaż i tak mam wrażenie, że od pewnego czasu powoli odcinają mi tlen, więc może wszystko jedno?
Wzorem Scarlett O'Hary "pomyślę o tym później", przysypię piaskiem, zaśpię (a może zasypię?) przysłowiową gruszkę w popiele czy innym czymś, ominę, ucieknę od odpowiedzialności i pełnej świadomości, a później niech się dzieje, co chce.
Byłam statystę, miałam makijaż kolan, zamroziłam sobie dupę doszczętnie. Ale, zawsze jakieś nowe doświadczenie.
"Dobre zaklęcie w swoich dłoniach mam (...)"
możliwe, ale to i tak nie znaczy absolutnie nic.