Steven w parku konia wali,
z nosa jedzie mu jak z fali,
w dupie ma 3 stolce rzadkie,
zaraz wysra, zaraz zaśnie...
Wstaje brudny,
jasny huj,
krzyczy: jaki ze mnie głupi knur,
już cyganów spotkał znów,
więc im huja wzadził w rów,
trzech uciekło dwóch zostało,
stoi stev ze swoją pałą,
troche spermy mu zostAO,
ruchać jebać nic sie nie bać,
patrzy wokół ludzi niema,
wnet ten buhaj z krzaków łypie,
aż z jaj świeco mu sie ślipie,
no to stev ze swojo pało...
co tu pisać jebać się mu sie zachciało,
chyrzny jurny buhaj-gej,
jurna pyrka w jego zeń,
kutas stał, a kał miał... cdn...
Pozdro dla snajpera i charłaków