Siema. ; >
Sara jednak była. Chora, ale była.
: p
Ale siara... spóźniłyśmy się godzinę do Juli, bo kończyłyśmy nasz prezent. mianowicie pieczenie baeczek. Trzeba był jeszcze jechać po lukier ( żeby zrobić napis na babeczkach ) i wyrobić zdjęcie.
Wsiadamy do samochodu... Jedziemy, gdy nagle moja mama hamuje i stoi.
- Mamoo? Co robisz?
- Nic, chyba mrówka po mnie chodziła.
Hahahah.
A Agatka zrozumiała, że mrówka przechodziła przed ulicę i czekamy, żeby jej nie przejechać.
; DDD
<3
No i do Julki, większość czasu straciłyśmy też na stanie i zapalanie czternastu świeczeg przed jej domem w tak wietrzny dzień. Był soprasj. Były łzy, więc było dobrze.
^^
Godzina 23, a my zmęczone, ale jakoś tak zaczęłyśmy oglądać "Trzy metry nad niebem" i się rozkręciłyśmy.
: ))
No, i potem oglądałyśmy Coralinę. Taką bajkę dla dzieci, której jak byłam mała to się bałam. Jakaś schizowata jest.
xdd
Potem były teksty pt. mówienie ciągle, że jest jasno.
- Myślę, że robi się jasno.
- Tak, masz rację.
- Wiecie co? Już jasno.
; ***
Nie no, i jakoś dzieczyny poszły spać, a ja.. jak to ja. Jak się rozkręcę, to nie mogę spać..
I z Martyną trochę pooblewałyśmy osoby śpiące.
;3
No i zasnęłyśmy jakoś o szóstej.
Gdy wstałśmy oglądałyśmy Nędzników. Trochę popłakałam... Dziewczyny tylko ciągle:
- Jakie to nuudne.
-,-
A potem się tak zachwycały.
Hahahah.
I ostatnie parę minut to zachwycanie się lampki dyskotekowymi, które świecą do rytmu piosenki.
xd
Wróciłam ok. 16. A potem spotkanko. Nie ma to tak dostać komplement:
"Wyglądasz jakbyś była narkomanką."
<3
Dłuuuuga notka. Sory, że musieliście tyle czytać.
; >
Żegnamm. :D
"Będę nosić twoje nazwisko."
: 3