miasto jest lodowate. Tak cudnie lodowate. Mróz wymraża lenistwo, zmeczenie, niechęć. Przy -19*C i przenikliwym wietrze wszystko przestaje mieć znaczenie.
Powietrze jest przejrzyste. Rano w atobusie mróz maluje na szybach abstrakcyjne wybuchy. Niebo nad katedrą jest jasne i różowe, a budynki zachowują tylko kształt, podczas gdy kolor ulatuje. Widzę tylko szare kontury, rozmyte zarysy. Tych dalekich budynków.. W szybach tych bliższych odbijają się światła świtu.
Cudowne jest jechanie rano do szkoły.
Dzięki ci, Boże, za zimę.
Ale do zapamiętania: nie lepić więcej śnieżek bez rękawiczek.
Świat wypadł mi z moich rąk
Jakoś tak nie jest mi nawet żal
Czy ty wiesz jak chciałbyś żyć, bo ja też
Chyba tak chciałem przez cały czas, lecz
Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie
Wieje wiatr, pachnie wiosną i wiem
Że ty łatwo tak zgodziłaś na to się i
Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie
Jeśli kiedyś wybrać będę mógł jak to zrobić
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć z miłości
Nie na krześle, nie we śnie
Nie w spokoju i nie w dzień
Nie chcę łatwo, nie za sto lat
Chciałbym umrzeć z miłości
Nie bez bólu i nie w domu
Nie chcę szybko, nie chcę młodo
Nie szczęśliwie i wśród bliskich
Chciałbym umrzeć z miłości