Jak najciszej i najszybciej poszedł do łóżka Roni by zobaczyć co to za opakowanie. Wtedy znów mógł odetchnąć z ulgą. Z bliska poznał opakowanie po lekach które zawsze brała Roni. Pomagały jej zasnąć. Gdyby były to inne leki, gdyby coś jej się stało.. Nie..Nigdy by sobie tego nie wybaczył, wiedział że wtedy to byłaby tylko i wyłącznie jego wina. Nie chciał nawet o tym myśleć. Usiadł na fotelu koło biurka i patrzył jak słodko spała. Był w szoku ze nie zareagowała na jego wejście tutaj. Dawniej na pewno by się obudziła. ,,Widocznie wzięła więcej niż jedną tabletkę-pomyślał. I wtedy Roni się przebudziła. Od razu zobaczył strach w jej oczach.
-Co do cholery tutaj robisz? Jak tu kurwa wszedłeś? Zreszta nie ważne, tak jak wszedłeś teraz wyjdź nie chcę cie znać. Wstała z łóżka i zaczęła go targać za koszulkę, zaczęła go bić. On nie reagował. Wiedział że mu się należy. Nagle tylko wstał i mocno ja przytulił. Ona nadal starała się z nim siłować. Jednak musiała odpuścić był silniejszy od niej. Przytulił ją i nie puszczał. Chciał by poczuła bezpieczeństwo jakie chce jej dać. Nie odpowiedział na jej pytanie. Stali na środku pokoju przytuleni do siebie. Roni znów zaczęła płakać. Chciała przez łzy uspokoić się.
***
-Wiesz że jesteś totalnym wariatem?
-Ale za to twoim najukochańszym.- odpowiedział Victor z uśmiechem. Uśmiechem który zawsze działał na Ann tak samo. Od samego początku. Właśnie w tym jego uśmiechu się zakochała, i kocha do dziś. Pocałowała go szybko w usta i zaczęła wstawać z kanapy gdzie wylądowali zachowując się jak para nastolatków zakochana w sobie po uszy.
-A gdzie to moja najukochańsza żona się wybiera co?- chwycił ja lekko za ręke.
-No jak to gdzie? Kochanie musimy się trochę ogarnać. I wziąć się za przeprowadzkę.
Przecież musimy się wyrobić do końca tygodnia. A przypomnę ci ze trochę pracy nas jeszcze czeka. Wszystkie ubrania, pamiątki, niektóre meble. I jeszcze nowe meble. Ty też rusz się z tej kanapy. Sama przecież nic nie zrobię.
-Ahh no tak zapomniałem że ty to taki pracuś jesteś. Moglibyśmy się zabrać za to jutro.
-Może i moglibyśmy jutro ale ja wole zacząć dziś żeby potem nie latać i nie robić wszystkiego na szybko.
-Ty przecież nic nie będziesz dźwigać ani nosić.
-No a kto powiedział że zamierzam? Ja będę tylko stała i ci pokazywała co masz wziąć co nie. A ty sobie podźwigasz.
-Osz ty.. Ty to taki strażnik będziesz?- Victor znów zaczął żartować.
-No a jak? Żona to wieczny strażnik nad mężem.. Nie wiesz tego jeszcze?-Ann też zebrało się na żarty. Żadne z nich nie było jeszcze świadome tego co przeżywa teraz Roni.
-No to pięknie się wpakowałem. A mówili mi żebym się nie żenił? Mówili. A ja głupi nie posłuchałem, to teraz mam za swoje.
- Ty uważaj bo jak zaraz dostaniesz za swoje w twoją piękną główkę to wtedy zobaczysz.- dziewczyna wybuchła śmiechem.
-Własna żona będzie mnie bić. No pięknie.
-No dobra, własny mężu. Podnoś te swoje cztery litery z kanapy i się zbieramy. Chyba że wolisz żeby twoja własna żona sama wszystko robiła.
Victor tym razem grzecznie wstał. Pocałował Ann w czoło chwycił za rękę i pokierował w stronę schodów. Była już prawie 15.
Przepraszam że dopiero teraz cały czas pisałam, kasowałam i tak wkoło. Nie mogłam wogóle nic napisać. Teraz przed momentem ją skończyłam bo coś mnie tak natcheneło. Mam nadzieje że choc troche ciekawe. Nadal nie komentujecie. Szkoda..
PS. JAKI TEMAT OPISÓW CHCIELIBYŚCIE?
Zachecam do wysyłania zdjęć, opisów, opowiadań na mojego e-mail'a.
[email protected]
Wiecej o tym tutaj: http://www.photoblog.pl/marzycielkaa33/156468943/notka-specjalna.html
Inni zdjęcia: Ja coooooooneZ przyjaciółką coooooooneNad morzem cooooooone;* cooooooone;) coooooooneJa cooooooone661. naginiiiNa tle jeziora coooooooneJa coooooooneMoja 18 cooooooone