Tak więc w skrócie- Aksunia moja kochana (widoczna na zdjęciu z kotem) uwaliła mi trampki w swojej sierści. Grr.. ale to nie
zmienia faktu, że ją uwielbiam. Prawda, że jest pękna? A kotów (tzn. ja mówie na nie 'pantery' bo są ogromneeeee..) to nie za
bardzo lubię...:P Kasia czyta jakiegoś dennego harlequina, którego w tej chwili skończyła, robiliśmy ciasto. Haha. Zrobiliśmy
2 blachy ciasta z czereśniam (nasz drogi sąsiad pozwala rwać czereśnie z jego ogródka ^^) a w domu tyle ludzi, że w pół
godziny oba ciasta znikły. A nawet sąsiadowi się dosdtało parę kawałków.;) Byliśmy nad jeziorem, Darek (którego ręka jest
na 3 zdjęciu. Bidulek się dorobił gipsu na 4 tygodnie. Dobrze, że na lewej a nie na prawej, prawda Rafałku?;>) tak więc
wracając- Darek robił Kasi ciekawe fryzurki.;d Miała takie zdjęcie cowygląda jak arab ale się wstydziła dodać...:D Wieczorem
stwierdziliśmy, że pójdziemy się kąpać, także woda zimna, robiłam maseczki z błota i sprawdzałam prawa fizyki (na pewno
jakieś prawo fizyki dotyczy tego co robiłam, tylko nie wiem jakie).. :D W nocy spacer z Kasią. I git.
kolejny dzień za nami. Jutro wstaje o 7. :O