P rzeszłość mnie boli..
Kiedy siedze sama w zamkniętym pokoju..
Kiedy łzy cisną się same na zewnątrz..Ja umieram od śrdka,
Krawiąc od wewnatrz..
..bez cienia nadziei staram się wciąż to zmienić
By uwolnić swe myśli i na nowo ze wszystkim
znow uwierzyc w marzenia, które chcą przyszłość moją zmienić...
Z każdą chwilą chce być pewna, że dam radę po raz kolejny przetrwać..
Bo tak mijają miesiące a problem dalej tkwi ten sam..
Jak obudzić się z marzeń i zacząć żyć dalej ?
Jak przemówić do serca by przestało się lękać ?
Jak odgonić te chwile które wciąż wbijają mi sztylet..?