Prowadzę tego fotobloga od czasów, jeśli mnie pamięć nie myli gimnazjum. Przyznam szczerze, że nigdy nie przywiązywałam do niego większej wagi. Rozpisywałam się tylko wtedy, gdy byłam w emocjonalnych pułapkach, bądź coś mocno mną wzburzyło. Od czasu, do czasu usuwałam moje żałosne, pełne zażaleń i wniosków wpisy. Było mi po prostu głupio, że kiedyś tak się zachowywałam. Człowiek jednak się zmienia, rezygnuje z pewnych przyzwyczajeń i wkracza na nowe ścieżki. Znajduje przyjaciół godnych zaufania. Nie potrzebuje już bloga, by móc się wygadać, wyładować energię.
1. Zakochałam się.
2. Mam przyjaciół.
3. Jakoś się kula. Raz jest lepiej, raz gorzej. Ale takie jest życie. Może ten tekst jest strasznie tendencyjny- no ale w tym przypadku prawdziwy.
Jakiś czas temu ponownie zaczęłam walkę z dodatkowymi kilogramami. Pomyślałam sobie, że potrzebuję jakiegoś motywatora, do tego by ta moja walka była systematyczna, przyjemna i dawała mi satysfakcje. No i przypomniałam sobie o fotoblogu. Skoro już go mam, a z sentymentu żal go usunąć, to czemu nie wykorzystać go do moich niecnych celów?
Korzystałam z portali, na których "odchudzający się" wzajemnie się wpierają i powiem Wam szczerze, że to nie dla mnie. Wolę na swój sposób pokazywać jak się zmieniam i jakimi sposobami to osiągam. Na moim fotoblogu chciałabym (planuję!) systematycznie rejestrować swoje zmagania z nadprogramowymi kilogramami i chwalić się postępami. Nie wiem, czy ktoś będzie go czytać, obserwować. Będę robić to dla własnej przyjemności. To będzie mój mały motywator. Jak to wszystko będzie dokładnie wyglądać, okaże się za pewne w praniu.
A tymczasem...
Dobrej nocy!