Przychodzi taki moment, że musisz sobie zdać sprawę, że coś już dobiegło końca. Nieważne jak bardzo by Ci zależało, musisz zacząć odpuszczać.. Na początku czujesz jakby ktoś wyrwał Ci serce i próbował grać nim w kosza.. Później nie poznajesz samego siebie. Widzisz tę samą osobę codziennie w lustrze, ale nie czujesz się sobą. Wszystko wokoło się zmienia, Ty się zmieniasz.. Nie możesz nic poradzić na to, że nadal pragniesz czegoś co już się skończyło. I zastanawiasz się, gdzie popełniłeś błąd. Co można było zrobić inaczej, co by było gdyby.. Zatruwasz się przemyśleniami, budzisz się rano z nową nadzieją, która wieczorem jest słabsza, ale nastaje kolejny ranek i wiara w to, że się uda jest dwa razy silniejsza niż poprzedniego dnia, a zawód wieczorem dwa razy mocniejszy. Bo wiesz jakie to było uczucie usłyszeć ' Kocham Cię, wiesz.? ' albo ' Jesteś Moim Skarbem ' i masz cholerną świadomość, że więcej tego nie usłyszysz. Kładziesz się spać i nie możesz spać przez pół nocy, bo zastanawiasz się czy temu komuś też jest tak cholernie źle jak Tobie.. I myślisz ' dobrze, że ten ktoś jest szczęśliwy ' ale w głębi duszy, chciałybyś, żeby też czuł się tak jak Ty.. Pusty, niepotrzebny, zraniony, ale nadal wierzący, że się uda, ciągle mający nadzieję i ciągle kochający, prawdopodobnie nawet bardziej niż na początku.. Tylko, że ta druga osoba już Was prawdopodobnie skreśliła..