Już prawie mi przeszło. Prawie.
Niestety, zazdrość pozostaje... ale się nie dziwie...
Mimo wszystko, jestem szczęśliwa, nawet bez niego, bo wiem, że moje szczęście denerwuje kogoś innego. Nie chcę aby owa osoba pomyślała, że jak wróciłam, to będę rozpaczać...
Widziałam tę osobę z 2-3 razy od powrotu... na szczęście nie rozmawiałam z nią. Nie mam tej osobie nic do powieddzenia. A może jednak? To ma znaczenie? Ta osoba jest dla mnie martwa, zabił go rak... A co do tej paskudnej choroby. Znam osobę która przez to przeszła, nie byłoby jej teraz do śmiechu...
Wracając do tego co bym z chęcią takiemu jednemu wygarnęła:
-skoro kochałeś, mówiłeś że jak tylko będę Cię potrzebować, będziesz... taa... wakacje, niefajny incydent, prosze Cię o spotkanie. A Ty nie, bo Ci się nie chce.
-nazywasz mnie materialistką, tylko, że to ja w tym związku, miałam pracę, może i mi się spieszyło, aby iść do pracy, ale jednak, nic od Ciebie nie dostałam, ohh, chyba, że tylko kłamstwa. Oraz nic nie chciałam...
-szczytem chamstwa jest nazywać nieznanego Ci człowieka "chujem" tylko dlatego, że jesteś zazdrosny, że ubzdurałeś sobie coś, nie zapominaj, że nie pozwolę Ci powiedzieć złego słowa o moim PRZYJACIELU...
-ja Cię zdradzałam? Ale to Ty Magdzie pozwalałeś się całować w czoło... może było coś więcej? A biedny Hansu nic nie wie... mam to gdzieś
-myślisz, że odebrałeś mi Harcerstwo? Nie! Sama odeszłam, nie pozwolę aby moim przybocznym był KŁAMCA, tak, o Ciebie chodzi...
A tak na koniec, umieranie, śmierć to nie zabawa...
Tylko obserwowani przez użytkownika margaretforever
mogą komentować na tym fotoblogu.