Słońce dość jaskrawo rozświetlało ścieżkę. Nogi niosły same, oczy chłonęły, ona już tęskniła. Stare czasy atakowały wspomnieniami. Lęki poszły gdzieś spać. Na przekór nowym czasom stać. Nucił dźwięczny głos artysty, którego nie koniecznie darzyła sympatią.
Tutaj zieleń, tak zieloniutka, że wręcz można się zakochać. Tutaj świat niby prosty, lecz w swej prostocie znajduje się małe epicentrum niejasnych złożoności.
Ubrała się w uśmiech, taki dla siebie, taki na dziś, taki nawet szczery. Idąc w towarzystwie tylko własnych myśli cieszyła się do nowego świata, nowego odległego świata.
Zanotowała w pamięci listę postanowień, jak na złość, zapomniała zeszytu. Zamarzyła o kawie, potem zamarzyła tak zwyczajnie o pływaniu. Leniwym wzrokiem otoczyła te same od lat przystanki, sklepy i trawniki. Nie żegnać się, postanowiła. Mimo wszystko nostalgia 70 godzin, jakoś nastrajała do spamiętywania, do obdarowywania czułym spojrzeniem całego tego świata, jakby tak samo tchnęło tym smutnym do widzenia, które cisnęło się na usta.
http://www.youtube.com/watch?v=2lccUmp6jfo
Gardło mnie boli I chyba robie się chora :(